Członek stada
*Przyszłą i położyła się obok wody. Ponownie włożyła nogę do wody. Była ciepła. Leżąc, dostrzegła jaskinię generała. Przeszły ją ciarki.*
- Ohydne miejsce. - *Powiedziała do siebie. Usłyszała ryk. Przez chwilę się przestraszyła, ale potem odpowiedziała tym samym. Tylko, że jej ryk był troszkę głośniejszy.*
Dziecko! Zrozum, nie przebywa się w dwóch tych samych miejscach jednocześnie. Wybij ze skały Skazy, to będzie oki.
Wybiłam ze Skały. Przeczytaj posty powyżej, jest napisane, że wyszłam. Czy Ty się na mnie uwzięłaś?!
Ostatnio edytowany przez Kompulu (2013-05-27 19:54:32)
Konto nieaktywne, aktualnie przesiaduję na innym.
Offline
Członek stada
Lew przyczłapał stanowczym krokiem do wodospadu.
Zauważył tylko Kompulu. Parsknął i napił się wody.
Offline
Członek stada
*Spojrzała na swego trenera po czym przywitała się z nim.*
- Witaj, Tanglemane. Jak tam, u Ciebie? Wszystko w porządku? - *Powiedziała to nie z ciekawości, tylko z kultury. Była dobrze wychowana.*
Konto nieaktywne, aktualnie przesiaduję na innym.
Offline
Był wykończony od biegu.Padł na ziemię.Udręczany koszmarami.Nie budził się.W jego głowie stado gnu.W jego głowie jego sumienie. Mówiło , mówiło do niego. Czas który tracił na strasznym myślom.Na snom nie dającym mu spokoju a mianowicie śnie.Biegł po zamglonym pustkowiu.Tylko on , ogień i Mufasa. Bez oparcia , bez walki. A on go wcale nie dotknął , nie skrzywdził.Ale przeprosił.Za to co kiedyś za to kim się stał.A Skaza nie mógł uwierzyć.Patrzył mu w oczy.Oko w oko z bratem.Prawdziwym bratem który był jak kamień na sercu.Kamień niszczący je.Jednak teraz ten kamień zniknął.Rozsypał się.
A świat zapadł.Jednak nie budził się.Cały czas leżał za wodospadem gdzie nikt go nie ujrzał.
Offline
Członek stada
- Tak...Jak na razie nie jest okropnie.
- Tylko martwię się o Skazę nie wychodzi z jaskini.
Przestał pić i odezwał się.
Offline
Przyszła do Wodospadu. - Cześć siostra ! Dzień dobry Tanglemane !
Offline
Członek stada
- O! Witaj Sakuro!
Podniósł brwi z zaskoczenia.
Offline
Członek stada
*Popatrzyła na Sakurę, po czym ujrzała sylwetkę lwa, całkiem niedaleko. Nie miała zamiaru się podnosić. Padła trupem, żeby zasnąć.*
Konto nieaktywne, aktualnie przesiaduję na innym.
Offline
Szturchnęła Kompulu łapą. Niech się prześpi - pomyślała. Nagle zauważyła coś czarnego. Podeszła tam i okazało się, że to... grzywa Skazy. Cicho do niego podeszła.
Ostatnio edytowany przez Sakura (2013-05-28 19:31:05)
Offline
Podniósł się powoli.Zauważył tylko Sakurę , Tanglemane i Kompulu. Zniesmaczony odszedł do groty. Ale ze strachem. Nie chciał żeby to się znowu stało. Oczywiście nie chodziło mu o podziękowanie ale o Mufasę. Kiedy Mheetu podziękował on akurat przeprosił.Czy to na pewno dobry moment?Nie zawracał sobie tym głowy.Chcąc zapomnieć o snach. Ale z kolei to było trudniejsze niż się spodziewał.
Offline
Członek stada
Lew po napiciu się do syta ruszył na łowy.
Offline
Członek stada
*Obudziła się. Napiła się wody i poszła w kierunku groty Skazy. Kiwała się na boki, z racji iż była głodna, a nie miała energii na polowanie. Odeszła z wodospadu.*
Konto nieaktywne, aktualnie przesiaduję na innym.
Offline
Była sama i... wyszła stąd. Nie to, że nie lubiła być sama, ale tym razem po prostu nie miała ochoty na samotność.
Offline
Wodospad.
Piękny, romantyczny, cudny, pełen chłodnawej, spokojnej wody wodospad. Pełen mhrocznych sekretów, piękny wodospad. I tutaj właśnie, po kłótni ze swym ojcem, przybył jego syn- Mheetu -aby się namyśleć nad ową sytuacją. Nad tym, jak jego ojciec stał się jakiś inny, zupełnie dziwny. Mniej, ależ to znacznie mniej znakomity nić wcześniej.
A to zaczynało z czasem niepokoić młodzika.
Przybył więc i on, wielki, kochany, cudaśny, młody Mheetu- syn Skazy i Sarafiny, brat Judasa, Nuki, Kovu i Vitani; nudząc się wielce klapnął sobie swym chudym tyłeczkiem przy wodospadzie. Machał ogonem to w jedną stronę, to w drugą. Ziewnął łakomie, znudzony, wyczerpany trudem zmieniającego się życia. Swój zacny łeb, ozdobiony jeszcze zacniejszą grzywą, przybliżył do wody, a język zaś, dotknął czystej tafli tego krystalicznego źródła lekkiego smaczku. Po chwili, gdy zaspokoił pragnienie, ułożył łeb na łapach i przymrużył oczy wsłuchiwając się w śpiew ptaków, jak i szum wodospadu wdychając woń pięknych kwiatów. Czuł, jak wreszcie do jego nozdrzy dostaje się czyste powietrze.
Mógł się wreszcie, poraz kolejny, namyślić nad niektórymi rzeczami mając nadzieję na spokój, a chciał go właśnie tutaj napotkać.
-Tato, dlaczego się tak zachowałeś?
Czasem mnie dręczy to, że się zmieniasz na gorsze, wiesz? Twoja znakomitość zmiejsza się z każdym dniem, więc zastanawiam się czasem, co. Się. Z. Tobą. Dzieje.
Tato?
Dlaczego już przestałeś być mi mentorem? Dlaczego przestałeś robić równie pięknie swe czyny, jak kiedyś? Dlaczego nie chcesz wrócić, do tamtego trybu życia? Dlaczego? Co się z tobą dzieje?
Tato? - tak właśnie, myślał sobie nasz najukochańszy Mheetu.
Jednak, mimo jego woli, coś miało nastąpić już zaraz złego, co miało zaszkodzić stanie skupienia młodzika. Coś drżało w tym powietrzu, coś dziwnie, ale to bardzo dziwnie niepokojącego.
Offline